piątek, 20 marca 2015

Sudety - Góry Stolowe- zlot sudecki (2013)

W Gory Stolowe wyjezdzamy w piatek popoludniu. Suniemy z Wroclawia na poludnie kawalek obrzydliwa glowna droga pelna tirow (ale na szczescie maly to byl kawalek). Szybko zjezdzamy w ciemne uspione wioski i zasniezone serpentyny przeleczy Sowich Gor. Robimy zakupy gdzies w malym sklepiku pod Dzierzoniowem, nie znajdujemy zrodla zarcia w odpicowanym Karłowie i jakos tak wychodzi ze dwukrotnie wjezdzamy do uroczego miasta Radkow, obiecujac sobie ze odwiedzimy go niebawem ponownie ale na troche dluzej. W Radkowie korzystajac z porad Klamerki odnajdujemy lokalna knajpe w budynku dawnej stacyjki PKP.


Niestety nie podaja tu zadnego zarcia w postaci innej jak plynna wiec burczenie w brzuchach polaczone ze smutnym wzrokiem kierowcy powoduje ze tym razem rozsiadamy sie w innym lokalu. Zapewne wrocimy do Radkowa wiec wrocimy i na stacyjke! Jakos tak wychodzi ze droga z Wroclawia do Pasterki zajmuje nam okolo 5 godzin wiec czesc ekipy juz sie troche o nas martwi co nas pozarlo. Ale nie jestesmy ostatni- Chris, Karuda i Tomek melduja sie po polnocy. Bardzo fajnym rozwiazaniem w schronisku w Pasterce jest instytucja tzw "kazamat" to jest piwnic w ktorych nie obowiazuje cisza nocna mozna spiewac, drzec ryja i imprezowac do do woli, chocby po swit.

Na drzwiach kazamat "instrukcja obslugi" dla turystow ktorzy troche sie tu "zasiedzieli"

Rano ,tzn tylko troche po poludniu, wyruszamy na kolektywna wycieczke. Plany na poczatku sa bardzo ambitne i troche mnie przerazaja, ale potem sie troche kurcza i wychodzi nawet calkiem "bubowa" trasa tzn na Bożanowski Spicak. Po drodze ładne skalki, grzybowate ostańce, widocznosc nie poraza a slonce to chyba calkiem o nas zapomnialo.






W okolicach szczytu robimy piknik na sniegu polaczony z podgrzewaniem cieplej strawy i konsumpcja dóbr wszelakich.


W Pasterce spotykamy forumowiczow z goryszlaki, chwile biesiadujemy razem przy stole umawiajac sie ze razem niedlugo podazymy w strone Szczelinca

Wieczorem , gdy zmrok spowija juz okolice, wyruszamy z pochodniami na Szczeliniec.



Jednak zywy, pelgajacy ogien to zupelnie co innego jak bezduszna czolowka o sinej, zimnej poswiacie.. W drgajacym, cieplym blasku plomieni zupelnie inaczej wyglada nocny swiat. Zdaje sie ozywac nieznany za dnia swiat cieni, dziwnych skalnych formacji i rosochatych drzew. Czuje, jakbysmy nie byli tu sami i cos sie z boku przygladalo korowodom postaci zmierzajacych na szczyt.



Jak zwykle na podejsciu zostaje troche z tylu. Oddala sie ognista łuna o zapachu andrzejkowych wrozb polaczonych z aromatem swiatecznego cmentarza,a lesne stwory znow usypiaja w ciemnosciach zimowej nocy. A moze wcale nie usypiaja tylko staja sie dla mnie niewidoczne?

Przypomina mi sie opowiesc jakiegos forumowicza o tej gorze wlasnie, jak wedrujac tu samotnie przy jednej ze szczelin poczul dziwny chlod, pomruk ze skal i czyjas obecnosc.. Ciekawe w ktorym to bylo miejscu? W tym momencie dochodze do bardziej niz wczesniej oblodzonych schodow, wiec moje mysli podazaja w bardziej "przyziemna strone" tzn ktora reka zlapac sie skaly skoro niose dwa kije i jedna pochodnie? Z platformy widokowej na szczycie puszczamy lampiony- 10 sztuk, jako ze to juz 10 zlot forum. Fajnie patrzec jak swiecace kule szybuja ku niebu, coraz dalej i dalej w strone gwiazd, aby w koncu zlac sie z nimi i jako kolejne jasne punkciki byc juz zupelnie nie do odroznienia..



Jako ze dowiadujemy sie o wypadku majacym miejsce wlasnie na Szczelincu pare godzin temu, w dol schodzimy nawet troche ostrozniej i bardziej zachowawczo niz dyktowalby to zwyczajny instynkt. Aby nie dopuscic do upadku , niektore , bardziej oblodzone i strome fragmenty trasy czesc ekipy pokonuje zjezdzajac na zadkach :-)


Mi przy jednym zjezdzie gasnie pochodnia i mam potem problem aby taka rozmoczona odpalic ponownie :( Wieczorem robimy przed schroniskiem ognicho gdzie delektujemy sie pysznym murzynkiem Agnieszki, przetworami przyrzadzonymi przez mame eco i udaje mi sie wysepic kawalek kielbasy bo oczywiscie zapomnialam zabrac. Jest tez grzesiowa nalewka z apetycznej karafki


Rano to niestety czas pozegnan, prob wykonania kolektywnego zdjecia (ale niestety nie udalo sie naraz zebrac wszytskich do kupy, zawsze kogos brakuje...)


A potem juz powrot do domu albo zajecia w podgrupach. Niemala gromadka odwiedzamy imponujacej wielkosci zamek w Ratnie, gdzie odwage i zwinnosc wejscia do srodka(tzn skakania po oblodzonych gzymsach) wykazal tylko Grzes, Chris i Karuda.



Potem juz w mocno okrojonym skladzie (ja, toperz i Iza) odwiedzamy palac w Scinawce Sredniej


i Scinawce Gornej, gdzie wbrew zapowiedziom nie spotymy zadnego psa chetnego obgryzc nam tylek.


Nie spotykamy tez ludzi w obejsciu wiec pukamy z pytaniem o klucze do najlepiej zachowanej czesci tzn kaplicy.


Prowadzi nas tam bardzo mrukowaty chlopak- niesamowite ze mozna tak krotko kwitowac nasze rozbudowane pytania i sentencje ;) Na koniec skuszeni pewna relacją odwiedzamy Nowa Rude ze slicznymi podcieniami nad rzeka



zaułkami wszelakimi


ciemnymi czelusciami starych klatek schodowych


czy dziwnym Chrystusem ktory oprocz krzyza i cierniowej korony ma wbity w glowe wielki gwozdz!

Knajpa "U Mikusia" byla niestety zamknieta i robi dziwne wrazenie bo w srodku na stole jest wylozona spora ilosc jakiejs bizuterii.

Na szczescie "Mozaika" jest otwarta i ogromnie przypada nam do gustu!

Troche przypomina mi nasz ulubiony bar we Lwowie! Oprocz trunkow wszelakich mozna tu rowniez zjesc- do wyboru zurek, bigos, flaczki, pierogi i tym podobne sympatyczne potrawy. Jakby ktos sie zasiedzial kusza zakąski w postaci sledzikow i jajeczek z majonezem. Jako ze dzien ma sie ku koncowi (a i tez grozi nam lincz ze strony kierowcy) nie rozsiadamy sie na dlugo! Tu tez niebawem wrocimy! I tak to kolejny zlot minal, przeszedl do historii i pozostal jak zywy w niezwykle milych wspomnieniach: https://picasaweb.google.com/112202359829575992568/201302_GoryStolowe_ZlotForumSudeckiego https://picasaweb.google.com/112202359829575992568/201302_GoryStolowe_DolnoslaskieMiasteczka

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz