bubabar

czwartek, 19 marca 2015

Sudety - Wzgórza Strzelińskie (2014) cz.2

Wedrujac po Wzgórzach Strzelinskich rzucila mi sie w oczy na mapie miejscowosc Zimne Doły. Raz ze ciekawa nazwa, dwa ze to strasznie malutki przysiolek gdzies wsrod pol.... i wychodzi na to ze z zadnej strony nie prowadzi tam utwardzona droga. No i jeszcze znaczony jest tak krzyz pokutny, pod lasem, w otoczeniu starych debow. Pierwszym razem probujemy tam dotrzec poznym popoludniem od strony Romanowa. Drogi albo koncza sie przy polach, albo skrecaja w przeciwna strone.


Z pol sa ladne widoki na Gromnik, Biały Kosciol i inne wioski skrywajace sie za falistymi wzgorzami


Jedna, najbardziej wyrazna sciezka i trzymajaca kierunek niknie po wejsciu w bagnisty wąwoz. Zaczyna sie sciemniac.

Zabudowania Zimnych Dołow czaja sie za wąwozem. Robi to troche wrazenie opuszczonego miejsca- pozawalane dachy. Wokol stoja jednak ule sugerujace ze ktos tam jednak bywa.

Miejsce wydaje sie byc na tyle ciekawe ze nie chcemy go zwiedzac "na szybko"- wrocimy tu niebawem i najlepiej rano. A w okolicy to nawet strachy na wroble maja pociag do butelki ;)

Slowa dotrzymujemy i dwa tygodnie pozniej uderzamy do naszego przysiolka od przeciwnej strony- od Nowolesia. W okolicach zapanowala jakas moda na malowanie przystankow. Zwykle nie jest to wielki artyzm ale mi sie bardziej podoba niz paskudny przezroczysty plastik.

Jest tez lokalna tablica ogloszen


na plotach susza sie garnki

a pojazdy zaprzegowe gdzieniegdzie sa wciaz w uzyciu

mijamy szlaki na ktorych chyba najbardziej niekumaty turysta nie ma szansy pobłądzic, nawet jak tego bardzo chce

Nowolesie

Zimne Doły okazuja sie byc zamieszkane. Sa tam dwa gospodarstwa. Jedno zamieszkane przez przesympatycznych ludzi, ktorzy specjalnie sie tu osiedlili w poszukiwaniu ciszy i kontaktu z przyroda. W drugim para staruszkow hoduje pszczoly.

Dowiadujemy sie ze stojacy pod lasem krzyz wcale nie jest pokutny, wbrew temu co jest znaczone na mapie i opisane w internecie. Zostal postawiony tu w XIX wieku w miejscu smierci od pioruna.


Miedzy Nowolesiem, Kazanowem i Starym Henrykowem czuc przestrzen pol pachnacych juz zupelnie wiosennie






W Starym Henrykowie rzuca sie w oczy dziwny pomnik zdechlego zolnierza

W Żelowicach zaciekawia nas kosciol. Nie jest polozony w centrum wsi jak to zwykle bywa tylko na gorce, wsrod zdziczalego parku dawnego palacu.



Mamy kupe szczescia! Przejezdza akurat obok ksiadz ktory nas wpuszcza do srodka swiatyni. A tam oczy moga wyleciec z orbit. Na scianach jest pelno starych epitafiow, pozbieranych przez moznowladcow z pobliskiego palacu po wielu kosciolach i cmentarzach. Ponoc kilka z nich pochodzi z XV wieku, wiec jest kilka setek lat starszych niz sam ceglany kosciolek. Poza tym wczesniej widziane przeze mnie epitafia byly zawsze koloru kamienia. A te sa pomalowane na kolorowo! Nawet zlote pierscionki i korale maja!










Brukowana kamieniami droga schodzimy do palacu.

Stare drzewa zdaja sie nam przygladac i wyciagac splatane macki galezi.

Ksiadz nam opowiadal ze w palacu mieszkalo jeszcze niedawno 12 rodzin. Agencja mienia rolnego postanowila ich wszystkich wysiedlic a obiekt sprzedac. Obecnie w palacu mieszka jeszcze ostatnia rodzina.


W przykoscielnej wiacie zjadamy żeberka i kiszone ogorki

i polami wracami do domu


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz